Cześć! Wybaczcie brak wieści, ale nigdzie ostatnio nie byłam. Po mojej ostatniej wyprawie do Himeji siedziałam w labie do soboty, a w niedzielę stwierdziłam, że nie chce mi się już nic i zostałam w domu. Za to udało mi się załapać na dwa wypady. :)
W zeszłym tygodniu znajomi z labu zabrali mnie na sushi! :) Restauracja znajduje się na drugim końcu miasta, więc jechaliśmy samochodem z koleżanką. To podobno jedna z najtańszych i najlepszych sushi-restauracji w Okayamie, dlatego wybrali właśnie tę. Jak tylko weszłam do środka zaczęło mi się podobać. ;) Była to jedna z tych restauracji, w których sushi serwowane jest na talerzykach, które przesuwają się na taśmie przez całą restaurację.
Na każdym talerzyku jest jeden lub dwa kawałki sushi, w zależności od tego z czym. Jeśli są to droższe produkty, np. kawałek mięsa kraba, to jest tylko jeden kawałek. Taki talerzyk kosztuje 105 yenów, czyli około 4,5zł. Wychodzi trochę drożej niż najtańsze sushi w Polsce, którego nawiasem mówiąc nie da się jeść. Przykładem takiej restauracji jest jedna z chińskich w Katowicach. Może to dlatego, że tam kucharzami są Chińczycy, jeśli w ogóle jacyś Azjaci. W każdym bądź razie absolutnie nie polecam! Tym bardziej, że taniej wychodzi zrobienie sushi w domu, a nie jest to rzecz skomplikowana.
Większość ludzi zna sushi pod taką postacią:
To maki-zushi. Jest ono popularne w Europie, ale w Japonii nie za bardzo. W restauracjach sushi maki-zushi jest niewiele. Tam króluje nigiri-zushi, złożone z owalnej kulki ryżowej, na którą położony jest kawałek ryby lub innego owocu morza . Tutaj wybór jest aż przytłaczający. Pięć rodzajów krewetek, małże, ośmiornice, kałamarnice i oczywiście ryb najprzeróżniejsze gatunki. Jedzenie maki-zushi pałeczkami to pestka w porównaniu z nigiri-zushi. Tu nic nie trzyma kawałka sushi w całości, jak skórka z nori w maki. A należy je oczywiście zamoczyć delikatnie w sosie sojowym, zanim włoży się je do ust. A teraz już bliższa prezentacja. :) Poniżej sushi z nóżką od kraba. Noga pozbawiona została pancerza, dlatego mięsko się tak rozlazło. Ale końcówka nadal jest w skorupce.
Tutaj sushi z krewetkami. Oderwane mają tylko główki i nóżki, ogonki zostały Te są akurat lekko sparzone. Zamoczone tylko we wrzątku, absolutnie nie gotowane!
A tu z łososiem, rzecz jasna surowym. Na górze nieco majonezu i cebula.
A tu maki-zushi z kawiorem i... ogórkiem? To od koleżanki więc nawet nie jestem pewna co było w środku.
Oprócz sushi można tam kupić oczywiście też inne rzeczy. Popularnym dodatkiem jest zupa miso, z wodorostami wakame. Ta ma jeszcze grzybki z długimi nóżkami.
Poza tym można tam też kupić kawałek ciasta: czekoladowego, truskawkowego i jagodowego, które jeżdżą razem z sushi na talerzykach na taśmie. Wygląda to komicznie. Są też lody, idealnie komponujące się z surową rybą. :P
A tu już ja ze znajomymi, na dowód mojej tam obecności.
Zapomniałam jeszcze wspomnieć, że nie trzeba brać sushi z taśmy, bo jak to mój kolega powiedział ono jest "nieświeże"... Nieświeże?! Bo dwa razy przejechało wokół lokalu na taśmie?! Niezła definicja nieświeżości... No i w związku z tym można zamówić sobie robione na poczekaniu. W środku lokalu pomiędzy stolikami pracują kucharze, którzy przygotowują takie zamówienia. Na drugim zdjęciu jest kucharz, który stał zaraz koło naszego stolika. Składa się mu zamówienie, on klei kuleczki, wrzuca dodatek na górę i sushi ląduje na stole przed nami... <3 <3
A zielona herbata jest gratis, w nieograniczonych ilościach. :)